Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Polska bez obrony terytorialnej- rycerz bez zbroi?

Czym jest wojsko? Jaki jest jego nadrzędny cel w dzisiejszych czasach? Czy zadania armii dzisiaj różnią się od zadań armii 30, 100, czy 1000 lat temu? Na te pytania i wiele innych postaram się odpowiedzieć właśnie w tym artykule.

Polska bez obrony terytorialnej- rycerz bez zbroi?

Wojsko zazwyczaj tworzy się po to by broniło granic danego kraju. W tych rubieżach zawarte jest jakieś terytorium, naród i wszystko to co z nim związane, czyli język, kultura, religia, własność, historia, zasoby, gospodarka itd. Broniąc kraju, bronimy właśnie tych wymienionych rzeczy. Nie mówimy tu oczywiście o prywatnych armiach i wojskach najemnych. Siły zbrojne mogą być również tworzone gdy naród nie ma granic i terytorium. Przykładem mogą być oddziały powstańcze podczas zaborów, czy NSZ, AK, oraz oddziały formowane na uchodźstwie. Więc widzimy, że dawniej nadrzędnym zadaniem armii była obrona. Dziś nie jest inaczej. Wystarczy wziąć do ręki Konstytucję i przeczytać odpowiedni rozdział. Wszystko było by w porządku, gdyby nie fakt, że rzeczywistość w naszym kraju wbrew przepisom i potrzebom jest trochę inna. 

 

Jak wynika z tytułu, aby wojsko spełniało swoje zadanie musi posiadać w swoich strukturach oddziały obrony terytorialnej. Dlaczego obrona terytorialna (tym samym i pobór) jest tak istotna? Odpowiedź jest prosta, a mianowicie taka, że wojska operacyjne nie są w stanie samodzielnie zagwarantować nam bezpieczeństwa. Ale zaraz, zaraz… Przecież po to zniesiono pobór i zrezygnowano z rozwoju OT, by zmodernizować armię. Widzimy w telewizji jak nasza armia dzięki temu jest nowoczesna, dobrze wyszkolona oraz jak sojusznicy są pod jej wrażeniem. Nic bardziej mylnego. To jest tylko przejaw wzbudzania w społeczeństwie poczucia bezpieczeństwa, które nie ma praktycznie żadnego pokrycia w rzeczywistości. Gdyby ludność była świadoma sytuacji w jakiej istnieje, sama zaczęła by się zbroić i szkolić, szczególnie w obliczu niepewnych czasów. To stwierdzenie oczywiście należy potraktować z przymrużeniem oka, ale nasiliła by się w społeczeństwie wola posiadania wojsk OT. I tu powoli przechodzimy do sedna sprawy.

 

Jak nazwa wskazuje OT jest przygotowana do prowadzenia ochrony i obrony miejscowej w stałych rejonach odpowiedzialności. Żołnierze tej formacji są przyzwyczajeni do obszaru swojego działania, można rzec nawet, że się w nim specjalizują. Każdy  jest oswojony z miejscem, w którego ma bronić. Daje to ogromną przewagę nad manewrowym wojskiem operacyjnym, które jest przerzucane z miejsca w miejsce. Idąc dalej oczywiste jest, że z tego tytułu jeszcze większą przewagę OT ma nad agresorem. Tego rodzaju wojska są terytorialnie rekrutowane zgodnie z podziałem administracyjnym. Więc w razie potrzeby żołnierze będący w rezerwie są pod ręką. Ich zmobilizowanie zatem nie wymaga jeżdżenia na drugi koniec Polski jak to było często w PRL. Czas oczekiwania na pełną gotowość bojową dzięki temu jest krótki. Na czas mobilizacji, do obrony przewidziani są szkolący się w garnizonach nowi poborowi i stałe wojska operacyjne. Wróg przeprowadzając atak musi się liczyć z tym, że nasz naród to tak naprawdę jedna wielka armia i nie ma w naszym kraju skrawka ziemi, którego nie broniłby nasz żołnierz. To jest właśnie istota OT. Wróg ma mało czasu zanim obywatele staną do broni. Dodatkowym atutem formacji tego rodzaju jest znajomość terenu. Żołnierze znając jego ukształtowanie potrafią maksymalnie wykorzystać jego walory obronne, czego wojska operacyjne nie potrafią osiągnąć. Dzięki terytorialnemu charakterowi wojsk uzyskujemy jeszcze jeden czynnik pozytywnie wpływający na funkcjonowanie OT. Jest to szeroko rozumiane wsparcie ludności lokalnej, którą łączą z WOT większe więzi emocjonalne i społeczne niż w przypadku wojsk operacyjnych. Człowiek ma tendencje do pomagania bardziej osobom, które zna niż obcym. Tak samo jest w tym przypadku. Synowie, ojcowie, bliscy, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi będąc w lokalnie działającym wojsku prędzej i z większym własnym nakładem dostaną wsparcie od ludności. Nie musi być nawet bezpośrednich powiązań między żołnierzem a tzw. „lokalsem”. Ważne, że jest swój, tutejszy. Oczywiście więzy między WOT a ludnością należy wzmacniać w czasie pokoju po przez współpracę cywilno-wojskową, z organami władzy, z organizacjami i stowarzyszeniami pozarządowymi. Organizowanie rodzinnych pikników i innych patriotycznych imprez. To wszystko ma na celu uspołecznienie wojska, tak by żołnierz rozumiał i czuł po co tak naprawdę się szkoli, a społeczeństwo czuło się bezpieczne i wspierało swoich „strażników”. Zobaczmy ile milionów złotych MON wydaje na kampanie społeczne, foldery z płytami, reklamy w radiu i telewizji, które nikogo nie interesują, na bilbordy, na specjalistów od marketingu itp. itd… Tymczasem zadawalający efekt można osiągnąć praktycznie za darmo działając lokalnie.

 Głównym elementem umundurowania odróżniającym WOT od innych formacji jest brązowy kolor beretu2.jpg

Jak pokazują badania (wcale nie takie najnowsze, z okresu gdy likwidowano pobór), wartość bojowa żołnierzy z poboru jest większa niż armii zawodowej i to mimo gorszego wyekwipowania. Dlaczego tak jest? Otóż sęk w tym, że odpowiednio uświadomiony obywatel w mundurze jest w wojsku z poczucia misji, ze względu na pewne wartości i postawy jakie wyniósł z wychowania się w swojej ojczyźnie. Natomiast żołnierze w armii zawodowej w wojsku znajdują się często z pobudek ekonomicznych. Służbę w wojsku traktują jako zwykłą pracę- jest to po prostu alternatywne źródło utrzymania. Wszystko jest w porządku, do czasu kiedy zaistnieje potrzeba bronienia kraju. Tacy ludzie nie są mentalnie na to nastawieni. Zadajmy sobie jeszcze pytanie kto idzie na „zawodowego”?. Często ludzie, którzy nie potrafią znaleźć pracy, ludzie bez perspektyw. Można rzec, że życiowi nieudacznicy i partacze. Oczywiście nie należy uogólniać. Mowa tu głównie o korpusie szeregowych, bo oficjalnie żeby się do niego dostać wystarczy być sprawnym fizycznie i ukończyć gimnazjum. Bardziej ambitni idą do wyższych korpusów. Nie oszukujmy się, ponad 2 tysiące zł do ręki w dzisiejszych realiach nęci. O to jak wygląda profesjonalizm armii zawodowej.

 

Kolejnym argumentem za przywróceniem poboru i rozwoju OT, jest ekonomia. A wygląda to dość przekonująco. Żołnierzowi zawodowemu musimy płacić pensję za cały rok oraz  emeryturę, która nie jest wypłacana z ZUS-u, tylko z budżetu MON. Ile można zaoszczędzić na żołnierzu poborowym. Dużo z tego można by wybrać na modernizację. Warto też pamiętać, że ze 100 tys. utrzymywanych przez nas żołnierzy zawodowych bezpośrednio  w bój idzie ok. 40 % stanu liczbowego. Widzimy jak miliardy rozpływają się w powietrzu. OT można też wykorzystać do działań nie militarnych takich jak zwalczanie skutków klęsk żywiołowych, akcje poszukiwawczo- ratownicze i inne. Nie trzeba wówczas płacić prywatnym wykonawcom np. na usypywanie wałów przeciwpowodziowych.  

 3.jpg

Teraz trochę o tym co Polacy uwielbiają najbardziej.  A mianowicie o partyzantce. Żadna inna nacja nie zna się na improwizorce jak nasza. To w połączeniu z mentalnością i naszym ukształtowaniem terenu daje doskonałe warunki do działań nieregularnych. Polski charakter narodowy to elastyczność w osiąganiu celu, niebywała umiejętność dostosowywania się do zmieniających się realiów, zdolność do działania w nietypowych warunkach, przy braku części środków. Nieszablonowe działanie to nasza domena. Nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Warto to wykorzystać. Trzeba mieć ogromny liczebnie i wysokiej jakości potencjał wojskowy by odważyć się na dokonanie agresji na nasz kraj, w sytuacji gdy do broni staje spora część obywateli, którzy będą walczyć z najeźdźcą  wszelkimi dostępnymi metodami. Dołożyć jeszcze do tego niezbyt restrykcyjne prawo posiadania broni dla obywateli i czynnik odstraszania gotowy. Teraz trochę liczb. Już w starożytnych Chinach pewien myśliciel powiedział, że jeśli chcemy przeprowadzić agresję na inny kraj, to musimy mieć co najmniej trzykrotną przewagę liczebną. Tym myślicielem był niejaki Sun Tzu, a jego stwierdzenie jest aktualne po dziś dzień. Tak jest mniej więcej gdy porównujemy strony przeciwne podobne pod względem sposobu walki. Tak więc jeśli broniący zastosuje działania nieregularne i ma sprzyjające warunki terenowe i „lokalsów” oraz morale, to przewaga liczebna agresora musi być większa. Weźmy np. Talibów i Rosjan w Afganistanie. W pewnym momencie Armia ZSRR miała przewagę 72:1. Wiadomo z jakim skutkiem wróciła do domu. Nawet na terenach pustynnych trzeba mieć przewagę ok. 17:1. Załóżmy teraz, że w Polsce biorąc pod uwagę nasze sprzyjające ukształtowanie terenu, mentalność i działania nieregularne itp. agresor musi posiadać przewagę co najmniej 50:1 oraz że liczebność naszego wojska wynosi ok. 500 tys. Nie jest to kosmiczna liczba, bo jak Królestwo Niderlandów, które liczy dwa razy mniej obywateli i jest siedmiokrotnie mniejsze powierzchniowo może zmobilizować 500 tysięcy, to dlaczego my byśmy nie mogli osiągnąć podobnej liczby? Nawet dwa razy więcej to nie żaden problem. I skoro agresor musi posiadać 50 razy większe siły, to potrzebowałby 25 mln ludzi przy broni (500000x50=25000000). O to jaka potęga kryje się za partyzantką działającą lokalnie. Armia Federacji Rosyjskiej liczy obecnie ok 1,2 mln ludzi. Nikt nie podjąłby się przy zdrowych zmysłach agresji na nasz kraj. Warto wiedzieć że polski żołnierz w wielu rankingach na tych najlepszych jest na podium.

 

Jak widzimy nasze wojsko coraz bardziej przybiera charakteru ekspedycyjnego. Coraz więcej inwestuje się w czołgi i inne opancerzone wozy bojowe, które z reguły służą do ataku, zdobywania i utrzymania (okupacji). Dzieje się tak, ponieważ nasz establishment polityczny chce zaistnieć w pozytywny sposób na arenie międzynawowej. Odbywa się to pod szyldem wypełniania sojuszniczego obowiązku, a jak wiadomo nie musimy się militarnie angażować w żadne misje. Naszym sojuszniczym obowiązkiem jest zapewnienie i rozwijanie swoich możliwości obronnych, które są w permanentnym rozkładzie. Mowa tu dokładnie o artykule nr. 3 Traktatu Północnoatlantyckiego dotyczącego utrzymania i rozwijania swojej indywidualnej zdolności odparcia zbrojnej napaści. Będąc w tarapatach możemy nie otrzymać żadnej pomocy od sojuszników, którzy będą nam wytykać bagatelizowanie tego zapisu. Na nic wówczas nasz udział w misjach. Po za tym nikt nie udzieli pomocy komuś, kto sam nic nie robi w danym kierunku. Jak wspomniałem, nasze wojsko zbroi się w sprzęt służący raczej do działań po za granicami kraju. Natomiast do obrony nie potrzebny jest ciężki opancerzony sprzęt. Do niszczenia ofensywnego sprzętu nieprzyjaciela wystarczy lekka broń przeciwpancerna, przeciwlotnicza lub miny. Zobaczmy ile można kupić wyrzutni RPG lub nawet nowoczesnych PPK „Spike”, a ile czołgów. Lekkich przenośnych wyrzutni można pozyskać więcej, są tańsze w eksploatacji oraz w naprawie i nie wymagają specjalistycznej wiedzy do ich obsługi. Czego nie można powiedzieć o czołgach, szczególnie tych nowszej generacji. Takie lekkie wyrzutnie są idealne dla OT, ponieważ w jej skład wchodziła by głównie lekka piechota, która walczy tym co nosi na sobie. Takie urządzenia nie generują tyle hałasu co ciężki sprzęt oraz mają mniejsze wymiary co utrudnia ich lokalizację. Obsłuży i naprawi je nawet człowiek nie skażony nadmiarem rozumu, wiec nie potrzeba specjalnych serwisów. Z racji gabarytów takiej broni uzyskuje się dużą manewrowość oraz możliwość ukrycia jej i porzucenia na jakiś czas w razie potrzeby. Jest to sprzęt zdecydowanie defensywny, który ma na celu eliminację ciężkiego ofensywnego wyposażenia przeciwnika.

 

Niewielka uciążliwość życiowa OT też przemawia na korzyść tego rodzaju wojsk. Służba w armii nie kolidowałaby z życiem zawodowym i rodzinnym. Małżonek może normalnie spędzać czas z rodziną i pracować , czyli wytwarzać PKB, a nie jak żołnierz zawodowy żyć na państwowym garnuszku z ciężko zarobionych pieniędzy podatnika. Terytorialność OT nie wymaga dalekich wyjazdów na szkolenia, więc też zaoszczędzamy środki na transport, które także wyciągane są z państwowej kieszeni.

 

Chciałbym teraz omówić kilka przyczyn i skutków, które zrodził fakt likwidacji poboru oraz Wojsk Obrony Terytorialnej.

  • po pierwsze jest to nieprzestrzeganie obowiązujących przepisów Konstytucji RP, z których  wynika, że obowiązkiem obywatela jest obrona ojczyzny.  Likwidacja zasadniczej służby wojskowej i WOT jest jawnym pogwałceniem praw najważniejszego dokumentu państwowego jakim jest ustawa zasadnicza.
  • po drugie nie wywiązujemy się z obowiązków sojuszniczych, o których mowa w art. 3 Traktu Północnoatlantyckiego, dzięki czemu w obliczu zagrożenia nie uzyskamy pomocy od NATO.
  • brak często jakiegokolwiek pojęcia i wiedzy u głównych decydentów politycznych na temat funkcjonowania współczesnej armii. Najlepiej odzwierciedla się to w osobie Bogdana Klicha, który w 2007 został Ministrem Obrony Narodowej, będąc z zawodu psychiatrą, oraz absolwentem Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tak wygląda dzisiaj w Polsce idea rządów ekspertów.
  • kolejną rzeczą jaka obserwujemy jest przedkładanie pomocy sojusznikom w misjach nad własne bezpieczeństwo. Najlepiej się to wyraża w stworzeniu ekspedycyjnego charakteru wojska i jednoczesnej likwidacji struktur zapewniających obronę i ochronę terytorium. Tym czasem w armiach sojuszniczych państw nadrzędnym celem jest utrzymanie i rozwinięcie obronności własnych ziem.
  • Strategia obrony narodowej z 2009. Strategia ta zmniejsza nacisk na potrzebę obrony terytorium. Brak w niej bardziej jasno określonych celów, co prowadzi do niemożności nadania strukturze wojska odpowiedniego kształtu
  • nie wywiązanie się z zobowiązań wynikających z członkostwa w NATO pod którymi podpisała się Polska wstępując do sojuszu. Mowa o art. 3 Traktatu Północnoatlantyckiego dotyczącego utrzymania i rozwijania swojej indywidualnej zdolności odparcia zbrojnej napaści. Polskie władze nie tylko nie rozwijają jej, ale świadomie i konsekwentnie ją likwidują.
  • wpływ na stosunki z innymi państwami- państwa będące w różnych relacjach z Polską, znając nasz słaby punkt będą mogły to wykorzystać. Pogarszamy swoją pozycję i prestiż na arenie międzynarodowej
  • zagrożone bezpieczeństwo europejskie. Jest tak ponieważ Polska jako kraj o tak olbrzymim znaczeniu położenia geopolitycznego jest bezbronna. RP ma obowiązek być przygotowana do obrony na atak ze wschodu i niezwłocznie reagować w razie jego wystąpienia.
  • próba odtworzenia w jakimś stopniu OT. Rząd zrobił piar tworząc złudzenie (NSR) mające zastąpić zasadniczą służbę wojskową, którego liczebność nie przekracza 10 tys. NSR nie ma nic wspólnego z terytorialnym podziałem wojska i nie jest odrębną formacją. Żołnierze NSR są przydzielani do armii zawodowej jako wzmocnienie. W mediach ukazywany jest inny obraz NRS-u. Pic na wodę i fotomontaż, nic więcej.
  • Wojsko a klęski żywiołowe- wielka powódź w 2010 uwidoczniła błąd likwidacji WOT. Do pomocy powodzianom wyznaczono kilka tysięcy żołnierzy (bark dokładnych danych na ten temat, szacuje się że od 2 do 5 tys). Tym czasem Związek Strzelecki „Strzelec” OSW (proobronna młodzieżowa organizacja pozarządowa) zmobilizował ponad 1,5 tys. strzelców. Liczebność Wojska Polskiego wynosi 100 tys., a Związku Strzeleckiego ok. 4 tys. widać pewne dysproporcje. Śmiem stwierdzić, iż był to maksymalny wysiłek WP. Widzimy , że armia zawodowa słabo sprawdza się w podczas zagrożeń nie militarnych.

 76533-381451675258361-666841670-n.jpg

Reasumując Polska jako kraj Sojuszu Północnoatlantyckiego o tak strategicznym położeniu geograficznym powinien posiadać silną obronę terytorialną. Musimy mieć sprawną OT by móc zapewnić bezpieczeństwo sobie i Europie oraz by stanowić prawidłowe funkcjonowanie Sojuszu Północnoatlantyckiego. Trzeba wykorzystać korzystne warunki do tworzenia OT, a mianowicie demografię, charakter narodowy, mentalność, ukształtowanie terenu itp. Wyrwać społeczeństwo z trwania w marazmie i zacząć stopniowo przywracać coraz bardziej rozmydlającą się tożsamość narodową. Warto też wykorzystać istniejące rozwiązania w zakresie OT innych państw takich jak Austria, Szwajcaria, Szwecja, USA, Dania, Holandia i innych. Zatrzymajmy się na chwilę chociaż przy ostatnim z wymienionych. Królestwo Niderlandów jest to kraj o ponad dwukrotnie mniejszej liczbie ludności i siedmiokrotnie mniejszej powierzchni niż w Polsce, na czas wojny potrafi zmobilizować w stosunkowo krótkim czasie 500 tys. żołnierzy. Jest to wynik pięć razy wyższy od naszego. Nie należy też wysuwać wniosku z powyższego tekstu, takiego że armia zawodowa i wojska operacyjne są zupełnie zbędne. Jest wręcz odwrotnie. Nie wyobrażam sobie by któraś z tych formacji (mowa o armii zawodowej i OT) mogła funkcjonować oddzielnie. Zawodowe wojska operacyjne o dużej mobilności i ogromnej sile rażenia mogą być przerzucane w dowolne miejsce w kraju w stosunkowo krótkim czasie, by w razie potrzeby wspierać działania wojsk lokalnych, które mają bardziej ograniczone środki. W wojsku zawodowym powinni być specjaliści, których szkolenie jest trudne i długie np. piloci samolotów czy śmigłowców, załoga okrętów podwodnych, komandosi itp. Ma być to elitarna struktura w przeciwieństwie do WOT, gdzie szkolenie jest stosunkowo proste i krótkie. Taki system jest stosowany w wielu krajach. Mechanizm ten można porównać do tarczy i miecza. WOT jest swojego rodzaju taką tarczą , która ma za zadanie przyjąć i zatrzymać agresję, a wojska operacyjne, czyli miecz, mają za zadanie zadawanie szybkich, mocnych i precyzyjnych ciosów. Cały ten system należy zabezpieczyć jeszcze tarczą antyrakietową.

 

Wypadałoby wyciągnąć wnioski płynące z historii naszej ojczyzny, by nie popełniać tych samych błędów. Jesteśmy dłużni to milionom naszych przodków, którzy cierpieli trudy zaborów i wielu wojen na różnych frontach świata. Mamy moralny obowiązek sprawić by ich wysiłki nie poszły na marne. Polacy z politykami i wojskowymi na czele często uczestniczą w wielu obchodach świąt narodowych. Mnóstwo z nich twierdzi, że wywieszenie flagi i złożenie wieńców pod pomnikiem to patriotyzm i doskonała lekcja patriotyzmu dla młodzieży. Nic bardziej mylnego. Jest to jedynie gest, często pusty gest, nie mający żadnego pokrycia w rzeczywistości, a  to dlatego że ci sami decydenci, czy społeczeństwo świadomie podejmują takie a nie inne decyzje, godzą się na nie pozwalając właśnie na taki a nie inny stan rzeczy, czyli na pozbawienie kraju jakiejkolwiek obrony przed agresją. Tymczasem patriotyzm jest to pewna postawa i sposób w jaki postępujemy na co dzień w tym gotowość do obrony ojczyzny.

 

Zapraszam do dyskusji w tym temacie :)

Data:
Kategoria: Polska

Paudyna

Mateusz Paudyna - https://www.mpolska24.pl/blog/111

Student studiów drugiego stopnia na kierunku bezpieczeństwo narodowe Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach. Sympatyk siedleckiego oddziału KNP, prezes stowarzyszenia "KoLiber" w Siedlcech.

Komentarze 36 skomentuj »
Paweł Wyrzykowski 11 lat 6 miesięcy temu

Artykuł świetny pod względem merytorycznym i logicznym, niemniej wolałbym nie mieć systemu poborowego, tylko raczej model szwajcarski. Poza tym - pełna zgoda. Wcześniej nie spodziewałem się, że armia w pełni zawodowa niesie z sobą tyle minusów, kosztów i zagrożeń. Rzeczywiście, zawodowi specjaliści powinni pełnić rolę uzupełniającą.

Bardzo dobry fragment:
"Naszym sojuszniczym obowiązkiem jest zapewnienie i rozwijanie swoich możliwości obronnych, które są w permanentnym rozkładzie. Mowa tu dokładnie o artykule nr. 3 Traktatu Północnoatlantyckiego dotyczącego utrzymania i rozwijania swojej indywidualnej zdolności odparcia zbrojnej napaści. Będąc w tarapatach możemy nie otrzymać żadnej pomocy od sojuszników, którzy będą nam wytykać bagatelizowanie tego zapisu. Na nic wówczas nasz udział w misjach. Po za tym nikt nie udzieli pomocy komuś, kto sam nic nie robi w danym kierunku."

Adrian Tomasz Zawadzki 11 lat 6 miesięcy temu
+3

Bardzo spodobało mi się podkreślenie, że wojsko służy do obrony. W dzisiejszych czasach niestety ale żołnierz bardziej kojarzy się z agresorem, najeźdźcą, toteż w świadomości niektórych osób im mniej armii tym bardziej pokojowy kraj. a jak pokojowy, to nie ma problemów. Oczywiście nic bardziej mylnego. Oby więcej takich artykułów.

Mnie bardzo martwi, że widać coraz częściej na budynkach wojskowych loga prywatnych agencji ochrony. Kolejny znak rozpadu. Czyli cywil ma dostęp do miejsc (bo musi je znać aby je dobrze chronić, jeżeli tak nie jest, to znaczy że jednostki wojskowe są na noc pozostawiane bez żadnej faktycznej ochrony!), które powinien znać tylko żołnierz i żołnierz ich bronić - bo taki ma obowiązek, bronić własnie...

MON co roku wydaje bodajże ok. 200 mln złotych na agencje ochrony, które chronią mienie wojskowe, krótko mówiąc wojsko nie jest w stanie ochronić samo siebie.

Adrian Tomasz Zawadzki 11 lat 6 miesięcy temu

Jest w stanie osobowo, ale nie mentalnie. Skoro żołnierz zawodowy mówi mi, że ma się swoje obowiązki i tyle, to jest właśnie to, o czym mówi się w powyższym artykule. Zawód żołnierz traktuje się jak pańszczyznę do odpieprzenia, a nie obowiązek patriotyczny, honorowy.
Jestem pewien, że znalazły by się etaty dla tzw. zawodowych szeregowych, ale ktoś nie wpisał warty do możliwych dla nich stanowisk. Chętni by byli, ale nie ma możliwości.

Cywilni wartownicy niekoniecznie muszą być problemem, można ich sobie przecież wyobrazić jako ewentualnych żołnierzy OT, którzy w czasie pokoju pracują jako ochrona jednostek. No tylko trzeba by to mądrze zorganizować.

Bartek Pilarczyk 11 lat 6 miesięcy temu
+1

Pod warunkiem, że nie są to starsi panowie dorabiający do renty

Mogą to robić nowi poborowi i to za darmo, ale po co jak można wywalić 200 mln ot tak w kosmos...

@Mariusz Gierej jest w stanie, ale koszt wyprowiantowania i innych rekompensat dla żołnierzy pełniących służbę wartowniczą przewyższa koszt wynajęcia zewnętrznej firmy. co nie zmienia niestety faktu, że pod kątem pijarowym wygląda to żałośnie.

A wyobraźcie sobie sytuacje, że w ochronie stoi zwykły żołnierz z danej jednostki. Łatwo jest się dogadać i wynieść sprzęt. Między wojskowym a ochroniarzem nie ma kolesiostwa. Wiadomo, że sporo osób idzie do wojska "z braku laku", tak jak zostało to podkreślone w artykule, więc wielu sytuacji można się spodziewać, oczywiście nie uwłaczając porządnym żołnierzom.

Dasza Zbihnyevna Z tego co się orientuję, za służbę dyżurną i wartowniczą żołnierz dostaje dodatkowo 50zł do żołdu, o ile się nie mylę.

autor inspirowany panem Szeremietiewem?

http://www.youtube.com/watch?v=Or6XWBv-CUk

Nie ukrywam że trochę tak. Ale większość tego tekstu, to własne przemyślenia, które długo nosiłem i wreszcie je przelałem na papier. Mam dużo znajomych w MON i widzę na podstawie ich relacji jak wygląda faktyczny stan WP.

Mariusz Mirowski 11 lat 6 miesięcy temu
+1

Mam podobne zdanie na temat naszego wojska jak autor artykułu. Tylko że generalicja ma w dupie takie uwagi.

gen. Roman Polko chciał np. żeby zrobić coś na wzór łowców talentów,tak jak w Niemczech robią kluby piłkarskie. Taki łowca byłby pracownikiem ministerstwa i mógłby jeździć po liceach z klasami wojskowymi lub przyglądać się poczynaniom młodzieży w Związku Strzeleckim. Wyłapywał by ambitnych i zdolnych i dawałby im różnego rodzaju propozycje związane z WP. Jest mnóstwo różnych pomysłów, ale jak się sami głośno o nie zaczniemy domagać, świta nawet nie ruszy palcem

Wojsko służy do obrony - to fakt, ale prawie wszystko poza tym jest wymysłem. Jeżel czytałeś zasady "niejakiego" Sun Tzu to powinieneś też wiedzieć, że w czasie pokoju należy szykować się na wojne.... A najśmieszniejszy w tym artykule jest fragment o czołgach... Tak dla twojej informacji, Polska posiada około 950 czołgów, z czego MOŻE połowa w razie nagłej agresji na Polskę byłaby gotowa do walki, a połowa z tej połowy niedotarłąby do celu, bo by się po drodze ropzsypała. Ludzie nie wierzcie w to, że Polska ma nowoczesny sprzęt.. Jak można nazywać niemieckie leopardy kupione za symboliczną 1 markę nowoczesnym sprzętem? podsumowując Polska więcej traci na naprawy ubiegłowiecznych sprzętów, niż jak twierdzisz na "unowocześnianie" naszej armii. Powinniśmy więcej inwestować w rozwinięcie przemysłu zbrojeniowego, tak aby nie być zależnym od zachodnich mocarstw i kupować od nich za ogromne pieniądze sprzęt a następnie go serwisować. Mamy świetnych profesorów, znających się na rzeczy i potrafiących się zająć tą dziedziną nauki więc czemu Polska tego nie robi? Aha właśnie byłbym zapomniał, dla wszystkich tych którzy uważają, że artykuł jest super świetny... co powiecie o Polskiej marynarce? może też powinniśmy z niej zrezygnować ? chociaż sorry... praktycznie jej nie mamy xD

Ale to nie jest artykuł o stanie polskiej armii. Tym zajmuje się inny bloger :) właśnie przygotowuje publikacje ale póki co przygotował przegląd armii:
Rosji i Niemiec: http://www.mpolska24.pl/blogi/post/228/strategia-obronna-polski-a-przyszlosc-wojska-polskiego-cz-i
Białorusi, Ukrainy, Bałtyckich, Czech i Słowacji: http://www.mpolska24.pl/blogi/post/244/strategia-obronna-polski-a-przyszlosc-wojska-polskiego-cz-ii
Z niecierpliwością wiele osób czeka na część III cyklu polecam bo bardzo ciekawie zebrane dane :)

Pomijałem celowo stan WP. Miałem na celu głównie ukazać dlaczego pobór i OT jest potrzebny. Ale zgodzę się z tym że Mamy technologiczne zapóźnienie jeżeli chodzi o sprzęt. Okręty podwodne mają ok 60 lat, a nasz "Gawron", który miał być nowoczesną korwetą jest największą motorówką na świecie (kadłub i silnik), bo nieumiejętnie gospodarowano pieniędzmi prze jego produkcji Ale proszę też poczytać w sieci o programie modernizacji WP do 2018 roku. Inwestuje się tylko w wojska operacyjne. Należy pamiętać że armia to nie tylko czołgi i samoloty, lecz przede wszystkim ludzie. I wś była wojną chemików, II wś była wojną fizyków, obecne konflikty są wojnami informacyjnymi, a w kolejnych wojnach będzie powrót do kultury, do narodowych koncepcji prowadzenia wojen opartych na człowieku, czyli powrót do Clausevitza.

Tak z ciekawości - czy autor był wogóle w wojsku?

Jestem członkiem jednego ze Związków Strzeleckich w naszym kraju. Naszymi instruktorami bardzo często są ludzie z wojska. Zdarza się też że moi koledzy idą do wojska. Rodzice niektórych strzelców czasem też są w wojsku. Spędzam z nimi długie godziny na rozmowach o naszej armii. Często różne szkolenia organizuje dla nas wojsko, czasem nawet z zakwaterowaniem w koszarach. Może nie byłem w wojsku, ale myślę, że udało mi się poznać je od kuchni w jakimś stopniu.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zwi%C4%85zek_Strzelecki_%22Strzelec%22_Organizacja_Spo%C5%82eczno-Wychowawcza

Myślę że nie. Co innego zabawa a co innego np. 2 miesiące zimą na poligonie i ćwiczenia z ostrą amunicją i ciężkim sprzętem. Tego się nie da opowiedzieć i tyle.

Mariusz Sybilski 11 lat 5 miesięcy temu
+8

Panie Mateuszu. Z szeregowcami na froncie jest tak jest że widzą tylko swój fragment frontu i na podstawie tego co widzą oceniają szanse zwycięstwa lub porażki. Kiedy widzą nacierające czołgi na swoją pozycje i przewagę nieprzyjaciela mówią "Bitwa przegrana, wszyscy zginiemy". Nie widzą siły bojowej swoich sąsiadów, artylerii która stoi za nimi, lotnictwa które czeka w pogotowiu i wielu innych zmiennych o których wie sztab dowodzący danym odcinkiem frontu. W Pana artykule jest wiele prawdziwych tez, ale też dużo populistycznego "Wszyscy zginiemy". Ja dostrzegam w wojsku i działaniach MON wiele pozytywnych zmian których konsekwencje będą widoczne za parę lat. Wiem że są inne sposoby niż armia poborowa na zbudowanie zmotywowanych, odpowiedzialnych sił obronnych. Pan Minister Tomasz Siemioniak też to wie. Tylko że on siedzi w "sztabie" i widzi więcej niż Pan.

Wiara w wiedzę Siemoniaka jest u mnie tak wielka jak jego związki z armią przed objęciem ministerstwa. Czyli wiem że propagandę ma opanowaną ale opracowań strategii militarnej dla Polski się nie spodziewam. Dowód jego dyletanctwa? Proszę - jak to się dzieje iż nie ma opisanej strategii dla WP a kupuje się dla niego sprzęt? Pod co się ten sprzęt kupuje? Pod własne widzimisie? Gdzie opraqcowania nowej taktyki? Dopiero zaczęto je wdrażąć w zeszłym roku!!! Gdy na zachodzie znają je od 10 lat!!!
Ile tego sprzętu będzie nie przydatne gdy się taką strategię opracuje. Ja już mogę wskazać bezsensowne zakupy - Bryzy, M 295, modernizacje Puławskiego. A jednocześnie mogę wskazać poważne braki zakupów - systemy Loara, dodatkowe samoloty bojowe.

Dlatego nie sądzę aby Siemoniak miał większą wiedzę niż przeciętny miłośnik militariów!

Mariusz Sybilski 11 lat 5 miesięcy temu
+1

A jakich kompetencji i związku z wojskiem spodziewał byś się po ministrze? Odbytej zasadniczej służby wojskowej?

Nie trzeba być po WSO, siedzieć w rządzie, czy też w Radzie Bezpieczeństwa. Wystarczy zerknąć na zapisy historii. Lepiej, lub gorzej ale starałem się opierać w artykule na faktach i spoglądać daleko za ten horyzont, którego nie jest wstanie przekroczyć zasięgiem wzrok szeregowca. Studia (przynajmniej z założenia) też nie kształcą ludzi o ograniczonych horyzontach

Piotr Śmielak 11 lat temu

Odbycie służby wojskowej powinno być warunkiem objęcia jakiegokolwiek stanowiska w MON. Człowiekowi po 40-tu czy 50-ciu dniach zimowego poligonu pod namiotem, gdzie śpi po 2-3 godziny dziennie absolutnie zmienia się punkt widzenia na sprawy wojska. Jak jeszcze do tego nie ma kontaktu z rodziną przez owe dni, zaczyna patrzeć ciut trzeźwiej na sprawy obronne i państwowe. I później takich głupot jak salonowcy typu ŚP Szmajdziński, Prezydent Komorowski, Zemke czy ostatnio Klich nie robi, bo szanuje tych na dole. A obecnie szary żołnierz czuje się jak chłop pańszczyźniny przy arystokracji politycznej. Kto był w wojsku ten wie iż od 25 lat żaden z ministrów MON w wojsku ani nie ma szacunku ani autorytetu. Nie powiem jak się o nich mówi na dole wojska bo to nie cenzuralne...

Aleksander Ściborski 11 lat 5 miesięcy temu
+1

artykuł udany, acz nie bez wad. ja pamiętam czasy kiedy "pójście w kamasze" było dla młodego człowieka wręcz tragedią, co z tego że w zgodzie z konstytucja? A gdzie wolność człowieka? A może zdolny elektronik lepiej się przysłuży szeroko rozumianej obronności w cywilu niż jako szwejek z kałachem? Pobór miał według mnie jedną zaletę-zaszczepiał patriotyzm-często zapominany w domu i nienzany młodemu człowiekowi, wojsko uczyło tez młodych ludzi współpracy w grupie i dyscypliny.
Owszem, może warto zrezygnować choc trochę z "misyjnego" charakteru sił zbrojnych, może mniej czołgów, ale pamiętajmy, że rozwój OT to kolosalne wydatki! Bo takich żołnierzy ktoś musi szkolić, muszą gdzieś spać jak ćwiczą, muszą zjeść itp. I nikt nie zagwarantuje że tam będą faktycznie wartościowi ludzie. Może lepiej jest wspierać organizacje paramilitarne? Strzelec, środowisko ASG, Harcerstwo-to może być źródło wartościowych ludzi ciut zafiksowanych na mundur, z pasją, która w potrzebie przyda się w obronie.

Jak to mówią w Seksmisji - abstrachujesz kolego od punktu odniesienia. Widać iż nie byłeś w wojsku i nie odróżniasz zabawy od rzemiosła wojskowego. Ciekawe jak nauczysz się rozwijać kompanie zmechanizowaną w natarciu? Szyszkami w lesie?

Aleksander Ściborski 11 lat 5 miesięcy temu
+1

Panie Piotrze-w wojsku jestem stale od Liceum Wojskowego przez WSO do linii-i tak do dzisiaj. Troszkę tego się uzbierało, więc wiem o czym piszę, a z Pana wypowiedzi widzę, że był Pan cytuję "dwa miesiące zimą na poligonie", hmm czyli pewnie SPR. Prosiłbym zachować uwagi typu "widać, że nie byłeś w wojsku" dla siebie, to nie jest ani rozumne ani uprzejme. W Pana komentarzach mnóstwo jest uszczypliwości-czasem trafnych, ale brak jakichkolwiek własnych pomysłów-czyli typowo polskie zachowanie.
A wracając do meritum: pisze Pan żeby kupować Loary i dodatkowe samoloty bojowe. To ja pytam po co? Żeby wspierać wielkiego brata gdzieś w zwalczaniu terroryzmu?
Niestety nierzadko zdarza się że zajmujący się "rzemiosłem wojennym" to zwykłe tłuki które traktują służbę jako źródło zarobku. A nie misję. A dowodząc wolę mieć ludzi z pasją, nie ważne czy ją rozwijali w AT czy Strzelcu, niż zawodowych szeregowych co to nigdzie się w cywilu nie sprawdzili więc poszli do wojska żeby mieć na chlebek.

zdolny elektronik może odwalić kawał dobrej roboty w łączności zgodnie ze swoimi kwalifikacjami zawodowymi

No rzekłbym że tej merytoryczności nie zauważyłem. Brak cyfr, przykładów, literatury. Parę sformuowań jest prawidłowych ale nie wynika to z ich uzasadnienia i precyzyjnego określenia tylko z własnego "wydaje mi się". Słowem gdzieś w którymś kościele dzwoni... np. co to znaczy "powinniśmy posiadać silną OT"? Silna tzn 50 tys.? 100 tys.? 1 milion? 2 miliony? W co uzbrojoną? Do czego szkoloną? Do walki np. z zawodowcami?

Fajny artykuł , znakomicie przedstawienia Wojsk Operacyjnych (miecza) i Wojsk OT (tarczy). Ale niestety "tutaj jest jak jest poprostu i Ty dobrze o tym wiesz" , kolejny artykuł który nie dotrze do osób władnych......Pzdr

Kordian Seweryn Pierwszy 11 lat 4 miesiące temu

Popieram komentarz Bartosza. Polska aktualnie ma przestarzały sprzęt i nie ma OT, co gorsze rząd o tym wie i nie reaguje, a wręcz pogrąża sytuacje militarną Polski. Co z tego że mamy jednych z najlepiej wyszkolonych oddziałów specjalnych - Formoza, GROM - ale ci komandosi choć bardzo inteligentni, dobrze zaopatrzeni i wyszkoleni, w trakcie wojny sami jej nie wygrają. Sam jestem członkiem Związku Strzeleckiego "Strzelec" i również mamy szeroki kontakt z żołnierzami WP i każdy potwierdza zacofanie. Gdyby miało się coś naprawdę zmienić na korzyść Polski, społeczeństwo musiało by się zebrać i obalić nieudolny rząd, który woli zaspokajać potrzeby państw sojuszniczych, zaniedbując to co najważniejsze czyli bezpieczeństwo Rzeczpospolitej Polskiej.

Tyle mojego zdania. Pozdrawiam

PS: Przyjmując że Rosja by zaatakowała Polskę, "wojna" trwała by od 6 do 15 godzin. Z tej racji że zostali byśmy zasypani rakietami, przed którymi w Polsce brak sprzętu by się skutecznie bronić.

Służba poborowa to strata czasu i pieniędzy zarówno dla wojska(tym samym państwa) i obywatela. Zetornia tak naprawdę zbijała bąki, "wiedza patriotyczna" którą się, jak twierdzi autor, zdobywa w wojsku to istnieje chyba tylko na papierze, na przeszkolenie służby zasadniczej wydac by trzeba ogromne pieniądze które tak naprawdę idą w błoto, bo taki "przeszkolony" żołnierz Zetki tak naprawdę nic nie umie po kilku miesiącach, a nabytą wiedzę zapomina bez odpowiednich ćwiczeń.
Żeby ukrócić podejrzenia że prochu nie wąchałem - wiem to z własnego doświadczenia - dziwnym trafem trafiłem właśnie do Zetki w jednym z ostatnich poborów (dłuższa historia).
Oczywiście pomysł na OT jest jak najbardziej trafny i słuszny, ale powinni go tworzyć zawodowcy których doświadczenie rośnie z roku na rok i każda wydana na nich złotówka kumuluje ich doświadczenie. Do systemu zawodowego powinien dojść system wspierania i promowania obronności obywateli - dostęp do broni jak w modelu Szwajcarskim, wsparcie szkoleń strzeleckich, grup paramilitarnych, szkoleń w szkołach i na studiach. Tak żeby ogólny poziom przygotowania społeczeństwa był wysoki.
Wówczas w przypadku jakiejkolwiek inwazji, zawodowcy z OT przyjmują pierwsze uderzenie, gdy mobilizuje się reszta społeczeństwa. Nauka podstaw walki (głównie strzelania) przy intensywnym treningu zajmie kilka dni - bo do pierwszej mobilizacji wybrane by były osoby które maja jakiekolwiek doświadczenie (strzelectwo, ASG czy rekonstrukcja -tudzież po prostu odbytą służbę wojskową) i można pchnąć tych ludzi szybko na front. Tam zawodowcy poduczą tego co najbardziej niezbędne do przetrwania pierwszych uderzeń. Reszta społeczeństwa jest w tym czasie szkolona - co po kilku tygodniach da całkiem sprawne wojsko. Im dłużej przetrwamy, tym lepszą i większą mamy armię. Zatem przetrwanie tych kilku pierwszych dni - jako kluczowe - powinno być uzależnione od doskonale wyszkolonych zawodowców, potem dopiero obywateli z doświadczeniem, a dopiero na końcu "świerzaków" szkolonych na gorąco.
Założenie że "czołgi nam niepotrzebne" - i "po co nam Leopardy" świadczy o podobnym braku wyobraźni jaką cechowali się francuscy dowódcy w 1940r. A po pierwsze Leopardy to jedne z najlepszych czołgów świata, a po drugie jak już uda nam się wytrzymać w obronie to musimy przejść do kontrataku i agresora z kraju wyrzucić, a tego nie da się zrobić lekką piechotą - robi się to ciężką piechotą, wspartą nowoczesnym czołgiem i dobrym bojowym helikopterem. A nad nimi powinny czuwać nowoczesne samoloty - a te na szczęście mamy - mimo że mało. Oczywiście wspomóc kontratak należy sprzętem produkowanym w naszych fabrykach - bo najbliżej po zaopatrzenie.
Konkluzja sama się nasuwa - OT przygraniczna powinna być maksymalnie nastawiona na obronę, OT w centrum kraju na kontratak. Do tego dodajmy elitarne siły ekspedycyjne zdolne do szybkiego przerzutu jako wsparcie najbardziej zagrożonych odcinków. Taki modelowy obraz się nam narysuje jeżeli przyjrzymy się konfliktom toczącym się w XX wieku - wygrywają armie przede wszystkim dobrze zorganizowane, ze sprawnym zaopatrzeniem, maksymalnie nowoczesnym sprzętem (i jego dużym nasyceniem) i maksymalnie mobilne.
A tarczę antyrakietową to bym sobie odpuścił - ta współczesna "linia Maginota" to zwykły polityczny koń trojański który prawdopodobnie niewiele by pomógł, a wiele by nas kosztował finansowo i politycznie (a i tak amerykańska tarcza broniła by Stany nie nas). Lepiej by było wspomóc naszą rodzimą myśl techniczną która stworzyła by np. laserowy system przeciwrakietowy - bo to moim zdaniem jest przyszłość w obronie przeciwko rakietom. Nasi fizycy laserowi należą do najzdolniejszych na świecie - sądzę, że nawet w wojnie partyzanckiej po(odpukać) zajęciu kraju przez wroga, można by wykorzystać ich umiejętności - a co dopiero przy odpowiednio nastawionych i finansowanych badaniach nad systemem obronnym.
Niestety uważam, że autora cechuje typowa dla jego środowiska naiwność, poparta kanapowymi rozważaniami, którym brakuje doświadczeń empirycznych i solidnych podstaw w postaci czytania odpowiednich książek. Szczególnie polecam te historyczne, najlepiej z historii wojen XX wieku, najwięcej wnoszą wspomnienia głównodowodzących generałów i ich weryfikacja z poznanymi faktami. Sun Tzu bym sobie bez tej realnej podstawy odpuścił.
No i polecałbym jednak odbyć służbę wojskową, zanim się będzie oceniać jej wady i zalety.

Piotr Śmielak 11 lat temu

Zależy gdzie kto trafił. Ja pomimo upływu prawie 20 lat nadal potrafiłbym ufortyfikować budynek, rozplanowac pole minowe, przygotować wzmocniony pluton do obrony czy urządzić zasadzkę ogniową. Wprawdzie wielu terminów wojskowych zapomniałem ale co się z czym je, to wiem. Mimo iż od 10 lat nie byłem na poligonie...

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.